jego stanu upojenia alkoholowego. Czyli on naprawdę nie był na żadnym statku tylko był schlany i leżał w domu na łóżku ale był porównywalny problem aby z nim porozmawiać czy to syn, matka, żona czy to koleś z kostnicy w co ubrać jego zmarłą matkę. Tak samo trudno się rozmawia z ludźmi stojącymi obok będąc zalanym w trupa jak z pokładu statku z osobami stojącymi na brzegu.
Zgodzę się, że był metaforą trudności kontaktu z pijanym człowiek. Powiedziałbym jeszcze, że jego życiowego dryfu, braku kontroli, bezcelowej i nieskładnej tułaczki (dodatkowo scena zerwania się liny cumowniczej) od speluny do speluny. A to złapanie za ster po pijaku to kolejny przykład nieudanej próby dobicia do brzegu, albo też początek drogi do ostatecznego wytrzeźwienia, to akurat można różnie interpretować.
Dziękuję, właśnie o to mi chodziło i jak najbardziej zgadzam się, że różnie to można interpretować.