dokladnie..
a tytul jak w wnezuelskiej telenoweli..ale niech tam będzie.bo film wspanialy i zostaje w pamięci na zawsze.wspaniala gra aktorow.wszystko tam jest wspaniale
Z mojej pamięci nigdy nie uleci i wspomnienie o nim zawsze będzie wywoływało emocje. Po prostu ten film emanuje takim pięknem i bardzo się człowiek zżywa z całą tą historią i przeżywa losy bohaterów :) naprawdę nie spodziewałem się, że tak mi się spodoba :)
Tłumaczenie tytułu żałosne, ten kto był odpowiedzialny za oficjalne przetłumaczenie tego albo mocno pobalował wcześniej albo dostał robotę, bo "znajomy wujka" ;p
W historii kina w Polsce jest więcej takich perełek. Najsłynniejszą chyba po wsze czasy pozostanie "Wirujący seks", czyli "Dirty Dancing"...
Ale niedawno oglądałem film, gdzie tytułem oryginalnym jest cytat z wiersza, który w filmie odgrywa ważną rolę. Myślicie, że tłumaczowi chciało się poszukać polskiego tłumaczenia tego wiersza (mi zajęło to 5 minut), lub pokusić się o własne... A skąd!
Film o którym mowa to "Till human voices wake us" (co ja sam przetłumaczyłem na "Nim ludzkie zbudzą nas głosy", a S. Barańczak na "Aż nas zbudziły ludzkie głosy"... Proszę sobie wyobrazić, że OFICJALNY polski tytuł to... "Miłość mojej młodości" Nie mam nic więcej do dodania.
Tak... Chociaż nie wiem, jaki jest Twój gust filmowy. Wdg. mnie film co najmniej dobry z aspiracjami na bardzo dobry.
Z Twojego nicku wnioskuję, iż jesteś przedstawicielką piękniejszej części populacji, co dodatkowo przemawia za tym, żebyś zobaczyła "Till human voices wakes us" (polski tytuł wciąż nie może mi przejść gładko przez gardło ;) )
Też polecam, choć mi bardziej niż żałosne tłumaczenie tytułu nie podchodzi w tym filmie Julia Ormond.
No właśnie, fajnie, że nie tylko ja mam takie odczucia :) Choć szczerze mówiąc nie wiem, czy irytowała mnie postać Suzannah, czy sama Julia.
Przecież Julia w tym filmie jest cudowna,tyle że także nie popierałam jej wyborów...mówią że "kobieta zmienną jest" ale nie do przesady.Mimo wszystko okrutna ocena... :-)
Może i okrutna, ale nic nie poradzę :) Za samą Julią jako aktorką ogólnie nie przepadam, może to dlatego... (wkurzała mnie też w "Rycerzu Króla Artura"), ale wydaje mi się, że gdyby Suzannah grała jakakolwiek inna aktorka, też nie wzbudziłaby mojej sympatii. Co nie znaczy, że uważam, że zagrała źle.
Mi wydawała się wspaniała do czasu jej odwiedzin w więzieniu kiedy w takiej sytuacji zaczęła opowiadać o sobie a potem łamzać o względy...
Tak, wtedy to już w ogóle katastrofa... Jaka kobieta tak postępuje? Zresztą, dziwne jest już, że z jednym z braci się zaręcza, kocha drugiego, a wychodzi za trzeciego.
Takie rozdarte kobiety mają najwięcej miłości. Może bywają niestabilne, ale jak kochają, to na zabój.
To nie takie proste. Wydaje się, że jest to zamierzona dwuznaczność.
Narratorem w całej historii jest One Stab, w którego postrzeganiu zdarzeń pojawia się motyw nieszczęsnego fatum, które ciążyło nad rodziną pułkownika Ludlowa, a zwłaszcza Tristana. Otóż Tristan urodził się w "miesiącu opadających (falling) liści".
Ten motyw jesieni się potem powtarza w związku z nim. Znaczące wydarzenia rozgrywają się w jesiennej scenerii. Np. gdy Stab opowiada o braku Tristana. Gdy Tristan umiera.
Zwróćcie uwagę na cytat: "But every year in the moon of the falling leaves l would dream that the bear's voice inside him had grown silent". Dlaczego One Stab marzył o tym właśnie w miesiącu opadających liści? Dlaczego nie w "miesiącu wilka" czy "miesiący długich nocy"?
TO CZEMU 9? A NIE 10? MNIE RAZILA NAIWNA SCENA SMIERCI SamuelA RESZTA CALKIEM POZADNA
Właśnie już nie wiedziałem co oglądam: "Wichry namiętności" czy "Wzgórza namiętności", bo kojarzyło się z " Wichrowymi wzgórzami".
Mawia się, że rodziny się nie wybiera i jest jaka się trafiła, ale to właśnie ona jest najważniejsza, bo jest jaka jest! ;)
Niesamowity film, pierwszy raz widziałem go grubo ponad 20 lat temu, jakoś z 15 lat temu chyba go sobie odświeżałem i dzisiaj, w sumie to wczoraj, trafił się ponownie i cały pochłonąłem jednym tchem - wspaniały! Szkoda wielka, że dzisiaj już się takich nie kręci, czy też już nie tak często się to robi jak kiedyś, ale ci aktorzy, wykonanie, sama fabuła... Ach i och! :)
Znałem doskonale treść filmu i pomimo, że dobrze wiedziałem co się zaraz stanie i dlaczego, to jednak przyjemność mi to ponowne jego obejrzenie sprawiło wielką, dlatego każdemu kto się nad tym wahał, zastanawiał, albo nie mógł zabrać - gorąco polecam!
A ci co jeszcze nie widzieli tej pozycji niech czym prędzej nadrobią taką straszną zaległość.
P.S.
A sam tytuł choć faktycznie niezbyt szczęśliwy, to nie jest taki zły, bo zawsze mogło być gorzej ;)
Z drugiej strony, to nigdy nie zrozumiem tego napinania się "tumaczy" filmowych i na serio nie mogło to być "Legendy jesieni"???
Nie mogło być Legendy jesieni, bo film jest o upadku (fall). ;) Co najwyżej: Legendy Upadku, Dzieje Upadku, Historie Upadku. Oczywiście woleli pójść w kierunku łzawego melodramatu, zamiast oddać dobrym tytułem całą złożoność noweli...
Jestem Chorwatką. U nas przetłumaczyli jako Legenda o jesieni, też nie o wiele lepiej, ale "jesień" przynajmniej coś symbolizuje w sztuce, nawet można poszukać głębszego znaczenia.
A tak poza tym, film świetny.