Odpuść sobie ten film... Będzie cie drażnił, niespójność pominięcie wielu istotnych wątków i płytkość "tego dzieła".
Fakt rola Jacka świetna, zdjęcia świetne, muzyka ok.
Ale na prawdę, filmem tym mogą pasjonować się tylko osoby nieznające książki...
czytałam Lśnienie ale książka mnie mocno znudziła, film od niej odbiega ale jest ciekawy i trzyma w napięciu. książka mnie nudziła niemilosiernie, zamiast horroru czy jakiegoś napięcia to masa psychologii- relacje Wendy z matką, relacje Jacka z ojcem, problemy Jacka w poprzedniej pracy jak pobicie ucznia, które w ogóle nie mają wpływu na fabułę ( co to ma wspólnego z duchami z hotelu? wystarczyłaby krótka informacja że stracił pracę i musi szukać nowej a tu cała historia doklejona do jego zwolnienia ze szkoły) nic nie wnoszą do akcji, tworzą jedynie dłuzyzny. co to ma wspólnego z horrorem czy grozą nawiedzonego miejsca. albo opis jak Jack poszedł kupić batonik, na poczatku książki, rozwleczony retrospekcjami z jego życia na 3 strony.
proponuję w takim razie jeszcze raz przeczytać książkę tym razem nieco uważniej bo historia związana z zwolnieniem ze szkoły i to co było tego przyczyną pojawia się już w momencie kiedy Jack popada w coraz większy obłęd będąc już w hotelu. Zgadzam się z big_ghost jeśli ktoś czytał książkę i mu się spodobała to ten film nie oddaje całej historii, jak dla mnie film potwornie nudny, wiele niby drobnych szczegółów ale inaczej przedstawione niż w książce, przez co zupełnie mnie ten film nie zainteresował.
być może to przeoczyłam albo zapomniałam, książka mnie nie wciągnęła, więc i w pamięci mi nie utkwiła, ciężko mi było utrzymać przy niej uwagę na full. bo zbyt mnie nużyła i dla mnie za dużo dłużyzn.
Ja najpierw oglądałem film, ale niedługo potem sięgnąłem po książkę i moim zdaniem to dobrze, że Kubrick miał swoją wizję i nie skopiował wszystkiego.
Podzielam opinię. Wizja Kubricka jest fantastyczna. Świetna scenografia, dbałość o detale, Wendy jest brunetką a nie blond landrynką w rożowym szlafroku, labirynt z żywopłotu jako metafora myślenia prowadzącego do obłędu zamiast ruszających się zwierząt z żywopłotu. Sam proces narodzin szaleństwa jest lepiej pokazany w filmie - w książce Jack przytula Dannyego i szczerze mowi mu o swoich uczuciach do niego po czym na drugi dzień po alkoholu nagle owładnia go zła siła Panoramy i staje się kimś komoletnie innym. W książce brakowało mi czasu pokazania tej przemiany. Momentami wydawałoby się, że Jack wcale nie popadnie w obłęd - miewa kryzys po czym wraca wszystko do normy, wszyscy sobie wybaczają. Nie czuć w książce także poczucia odosobnienia bohaterow, a zachowanie Wendy ktora idzie robić omlet do kuchni wiedząc że jej mąż się może na nią rzucić i zabić jest śmieszne. Czego zabrakło mi w filmie to scen z windą - 'Zrzucić maski! Zrzucić maski!' - bal, szampan, konfetti, - pojawia się i niknie w mroku hotelu,. Hałas starej windy, upiory w maskach, ktore zatrzymały się w czasie i prowokują. W filmie dostajemy pod koniec kilka niepotrzebnych scen - szkielety w salonie, widok jak osoba w kostiumie miśka-psa robi laskę jakiemuś facetowi w jednym z pokoi bez wytłumaczenia o co chodzi, nie ma odniesienia do historii hotelu a także po co to wszystko, po co potrzebne jest zabicie Dannyego. No ale taką drogę obrał Mistrz i ja ją szanuję. Film pochłaniam w kategorii dramatu.